Od tysięcy lat ludzie pochodzący z różnych kontynentów i różnych kultur używali środków psychoaktywnych w celu wywołania doświadczeń religijnych. Niektórzy eksperci twierdzą nawet, że halucynogeny są fundamentem systemów religijnych oraz, że odegrały istotną rolę w tworzeniu kultury.

Jedna z najstarszych nazw grzybów halucynogennych podana przez ojca Bernardina de Sahagun to teonanacatl - czyli "boski grzyb, który maluje". W języku náhuatl używa się nazwy tlamatini, w języku Mazateków - cho ta chi ne, a w języku Zapoteków - menjak. Wszystkie te terminy mają wspólne znaczenie: "ktoś, kto wie". W powszechnym użyciu Indian jest dzisiaj nazwa hongos enteógenos, co znaczy "grzyby ułatwiające kontakt z Bogiem". W całej Mezoameryce w różnych językach lokalnych grzyby halucynogenne nazywa się ninitos (dzieci, dzieciaczki), angelitos (aniołki), cositas que brotan de la tierra (rzeczy, które kiełkują z ziemi), hongo luminante (grzyb świecący) , itp.

Według oszacowań meksykańskiego ekologa Gastona Guzmana, na Ziemi istnieje około 2,5 miliona gatunków grzybów, z czego około 200 tysięcy rośnie w Meksyku. Do tej pory zbadano zaledwie 4-5% tego naturalnego bogactwa. Około 40% grzybów halucynogennych świata rośnie w Meksyku. W dwóch miejscach na świecie - w Meksyku i Nowej Gwinei - grzyby te zyskały status sacrum.

Wbrew zakazom hiszpańskich konkwistadorów, oblegających tereny dzisiejszego Meksyku, szamanizm nadal był sekretnie kultywowany. Owe dziedzictwo zachowało się do dziś w niektórych rejonach kraju. W stanie Oxaca żyje plemię Indian Mazateckich, którzy uważają, że z krwi (niektórzy twierdzą, że z jego śliny), która spadła na ziemię, powstały magiczne grzyby. Ich spożywanie prowadzi do kontaktu z Bogiem, a one są z nim tożsame.

Dzięki Marii Sabinie, szamance która uchyliła rąbka rytualnej tajemnicy Robertowi Wassonowi oraz jego ekipom badawczym, było o nich głośno kilkadziesiąt lat temu. Naukowcy działający w erze pokolenia dzieci kwiatów i fascynacji LSD, po cyklu spotkań odbytych na terenach Oxaca, przybliżyli zachodniemu światu rytuały religijne Meksyku, które do dziś są praktykowane. Za sprawą Roberta Gordona Wassona, amerykańskiego bankiera i mykologa, o praktykach Indian Mazateckich dowiedział się świat. W latach 50. i 60. uczestniczył on w serii spotkań z Marią Sabiną, która jako pierwsza mazatecka znachorka, pozwoliła przybyszom z Zachodu, na udział w leczniczym rytuale czuwania, zwanym velada. Podczas jego trwania wszyscy uczestnicy spożywają halucynogenne grzyby, jako sakrament otwierający wrota umysłu. Velada uważana jest za sposób oczyszczenia ciała i duszy i traktowana jest jako komunia. Lecznicze oraz praktyki wróżbiarskie stosowane przez Marię Sabinę bazowały na używaniu grzybów, które ona nazywała "świętymi dziećmi" - Sabina leczyła, a grzyb mówił jej, co ma robić. Marię Sabinę odwiedziły między innymi takie sławy jak Bob Dylan, John Lenon, Mick Jagger i Keith Richards.


Szamani twierdzą, że choroby są zesłane na człowieka przez Boga, oczyszczając zatem duszę można oczyścić też i ciało. Mimo dezaprobaty w stosunku do niesakramentalnej formy spożywania halucynogenów, Maria Sabina uważała, że przekazanie wiedzy na temat magicznych grzybów było jej posłannictwem. Pod koniec życia żałowała, że ceremonia velady została zatruta hedonistycznymi zachciankami przez ludzi przybyłych z Zachodu - twierdziła, że "Święte dzieci" tracą w takich okolicznościach swoją moc.

Do dziś praktykowany rytuał velady można uznać za pewną wersję eucharystycznej agapy. Niezwykła uczta tworzy więź między mieszkańcami wspólnoty, którzy razem mogą cieszyć się przyjmowanym sakramentem, tym bowiem są dla szamanów Mazateckich grzyby. - Nie należy się bać, trzeba być silnym w Bogu, który króluje wszędzie i wszystkiemu. Grzyb usuwa z nas strach pomaga osobom noszącym w sobie lęk.

Legenda i prawda o MarÍi Sabinie

Dzisiejsza wiedza o tradycji używania grzybów halucynogennych w Meksyku wiąże się przede wszystkim z osobą nieżyjącej już Maríi Sabiny - najsłynniejszej z jukatańskich szamanek. Tajemnice jej praktyk ujawnił, jak już wspomniano wcześniej, R. Gaston Wasson, a potem Álvaro Estrada. Obaj brali udział w veladas Maríi Sabiny, przeprowadzili z nią wywiady i opublikowali na jej temat książki. Álvaro Estrada był sąsiadem Maríi Sabiny, biegle mówiącym w języku mazateco, który na podstawie bezpośredniej relacji stworzył świadectwo biograficzne i ceremonialne.
Inicjacja Sabina miała sześć lub siedem lat, gdy jej wujek Emilio Cristino ciężko zachorował. Wezwano miejscowego sabio - Juana Manuela, który przyniósł pakuneczek ze świeżymi grzybami wielkości dłoni. Dziewczynka widywała już wcześniej te grzyby na wzgórzu, gdy pasła kozy. Juan Manuel odprawił w celach leczniczych velada z ninos santos. Sabina zapamiętała, sposób w jaki ułożył grzyby parami i rozdzielił je między obecnych, dając je również choremu wujowi. A potem, w zupełnej ciemności i ciszy, mówił i mówił, chwilami śpiewał. Choć dziewczynka nie rozumiała słów, bardzo ją to zainteresowało i zrobiło na niej duże wrażenie. Juan Manuel mówił o gwiazdach i zwierzętach. Koło północy zapalił świecę, która upadła na ziemię. Potem zaczął tańczyć, a następniw znów mówił bez ustanku... />Rankiem wuj poczuł się lepiej, wstał o włas­nych siłach, czego nie robił już od wielu dni. W ciągu dwóch tygodni całkowicie wyzdrowiał.

W jakiś czas później, w czasie gdy pilnowała z siostrą kur w lesie, Sabina spostrzeg­ła nieopodal takie same grzyby, jakie używane były podczas ceremonii uzdrawiania. Zebrała je i powiedziała trochę do nich, trochę do siebie: "Jeśli was zjem, pozwolicie mi śpiewać tak pięknie jak Juan Manuel?". Niewiele się zastanawiając, wzięła jednego grzyba do ust i zaczęła go żuć. Nie był smaczny, ale gorzki i przypominający w smaku korzenie lub ziemię. To samo zrobiła jej siostra María Ana. Poczuły się "pijane", zaczęły płakać, a potem nagle doznały przypływu wielkiego zadowolenia :"To było jak nowe tchnienie, nowy oddech w moim życiu".

W późniejszym czasie, gdy dokuczał jej głód, zjadała kilka grzybków. Odczuwała, że nie tylko żołądek był pełny, ale i duch szczęśliwy. Dziękowała Bogu, że pokazał jej sposób na złagodzenie uczucia głodu i zimna. Ku swemu zaskoczeniu poczuła, że grzyby do niej przemówiły. Słyszała głosy pochodzące jakby z innego świata. Pewnego dnia w wizji pojawił się pięknie ubrany mężczyzna. Usłyszała głos, który mówił: "To jest twój ojciec Crisanto Feliciano...". Nie mogła uwierzyć, że przemówił do niej "wielki człowiek"- jej ojciec, który nie żył już od kilku lat: "Marío Sabino, uklęknij i módl się...". Zrobiła to. Poczuła, że wszystko, co ją otacza, jest samym Bogiem. Mówiła dużo i zapamiętała, że jej słowa były wspaniałe. Potem spożywała grzyby jeszcze wielokrotnie. Od dorosłych dowiedziała się, że grzyby są jak Bóg, że dają mądrość, że leczą choroby, że mają moc, że są krwią Chrystusa.

Po wielu latach, kiedy po raz drugi została wdową, postanowiła że całkowicie poświęci się szamaństwu, po to aby leczyć ludzi i być bliżej Boga, czuła, że grzyby są bardzo bliskimi jej istotami, jej rodziną, jej krwią. Uznała je za swe przeznaczenie, została córką ninos santos.

Kiedy w transie halucynacyjnym leczyła własną siostrę, doznała szczególnego rodzaju objawienia. Zjawiły się postacie, które wzbudziły jej szacunek, były to bowiem Istoty Naczelne (Seres Principales). Pojawiły się w jej świadomości przysłane przez ninos santos. Usłyszała wówczas przyjemny, a zarazem władczy głos ojca: "To są Istoty Naczelne... Marío Sabino, oto jest Księga mądrości. To Księga języka. Wszystko, co w niej napisano, napisano dla ciebie. Księga jest twoja, weź ją i pracuj." Wpadłam w stan medytacji i po chwili zaczęłam mówić, zaczęłam czytać Świętą Księgę. Wynika z tego, że grzyby są święte, dają mądrość. A mądrość jest językiem. Księgę napisały Istoty Naczelne. Ukazują one swą wielką moc za pośrednictwem nino.

Od czasu uzdrowienia siostry nabrała całkowitej wiary w ninos santos. Wiadomość o wyleczeniu zaczęła przyciągać innych chorych - przybywali oni z dalekich stron z różnymi dolegliwościami. Grzyby mówiły jej, co robić, aby uzdrowić chorego. Leczyła ich językiem ninos santos.

María Sabina była samoukiem, analfabetką, nie znała hiszpańskiego, używała rodzimego języka mazateco. Nie miała lekkiego życia, od świtu do nocy pomagała w pracach polowych: przy uprawie bawełny i zbiorach kukurydzy. Jej rodzina żywiła się głównie fasolą, a na mięso było ich stać raz w roku. Gdy miała czternaście lat rodzice wydali ją za mąż. Po sześciu latach małżeństwa i urodzeniu trójki dzieci została wdową. Po dwunastu latach wyszła za mąż za miejscowego curandero. Małżeństwo trwało trzynaście lat. Mąż został śmiertelnie zraniony maczetą przez synów jednej z jego kochanek. W tym małżeństwie urodziła sześciu synów, ale wszyscy zmarli, przeżyła jedynie córka Aurora.

Uważała, że sabiduría (mądrość, wiedza), którą posiada, jest czymś, co zostało jej dane od urodzenia.

"Mojej mądrości nie można się nauczyć; mojego języka nikt mnie nie uczył, jest to bowiem język, jakim mówią ninos santos, gdy znajdą się w moim ciele".

Wyznawała:
Jestem sabia i tyle. Jestem tą, która rozmawia z Bogiem, jestem sabia z brzucha mej matki, jestem kobietą wiatrów, wody, dróg; znają mnie w niebie, gdyż jestem kobietą lekarzem. Jestem córką Boga wybraną, aby być sabia. Nie mogę robić majątku na swej mądrości. Sabio przychodzi na świat, aby leczyć, istotę swych umiejętności i tajemnicę velada wyjaśniła w następujący sposób: Istnieje świat odległy od naszego świata, świat daleki i bliski, niewidzialny. Tam żyje Bóg, tam żyje śmierć, duchy i święci. Jest to świat, w którym wszystko się już wydarzyło, w którym wszystko wiadomo. Ten świat mówi, posiada własny język. Ja tylko powtarzam, co do mnie mówią. Święte grzyby przemawiają do mnie językiem zrozumiałym. Ja zadaję im pytania, a one mi odpowiadają. Kiedy wracam z podróży, mówię o tym, co mi powiedziały, co mi pokazały.

Velada

Seans leczniczy odbywa się w formie czuwania, czyli tzw. velady. Szaman celebruje ją w swojej chacie lub szałasie, który oddalony jest od innych domostw, tak aby zapewnić ciszę i spokój. Velada zawsze odbywa się w nocy, w ciemności, ponieważ światło i hałas mogą przeszkodzić w przeprowadzeniu seansu, w którym uczestniczyć może jedna lub więcej osób.

Szaman rytmicznie recytuje wersety, w których jest wiele powtórzeń, skandowania oraz rymowania. W głównym momencie świadomość wypełniają omamy wzrokowe i słuchowe, które są bardzo realistyczne, pomimo, że zachowane jest poczucie tożsamości. Odczucia uważane są za głosy Boga lub głosy zmarłych przodków, a nie jako objawy psychopatologiczne.

Pieśni Maríi Sabiny

María Sabina podczas seansów velady deklamowała długie wierszowane monologi lub śpiewała pieśni, w których świat rzeczywisty mieszał się ze światem magii i doznań psychodelicznych. Na początku przywoływała na pomoc Ducha Świętego i widziała go po lewej stronie domowego ołtarza.
María Sabina twierdziła, że to ninos santos uzdrawiają , leczą zarówno gorączkę, dreszcze, czy żółtaczkę, ale i ból zębów , wyprowadzają złego ducha choroby na zewnątrz.

María Sabina wyróżniała trzy kategorie szamanów. Siebie zaliczała do cho ta chi ne, czyli sabia - mądrych, Używają oni magicznej mocy grzybów do rozpoznawała i leczenia chorób , nigdy do sprowadzania zła. Druga kategoria szamanów to, według niej, cho ta xi venta, czyli ktoś, kto buduje, przywołują oni do pomocy w leczeniu duchy gór i innych miejsc świętych. Do trzeciej kategorii zaliczała tji e, czyli czarowników, którzy wykorzystują swe moce do czynienia zła i sprowadzania chorób.

Wizje halucynacyjne

Spożycie świeżych grzybów zawierających alkaloidy w niedługim czasie powoduje zaburzenia świadomości, która objawia się doznaniami psychotycznymi głównie w postaci omamów wzrokowych i słuchowych, rozdwojenia osobowości, zaburzenia poczucia czasu i przestrzeni. Halucynacje wywołane przez zawarte w grzybach alkaloidy są przez Indian uważane za kontakt z Bogiem i rozmowę z nim.

Szczegółowe opisy wizji halucynacyjnych sporządził Fernando Benítez, uczestniczący w veladas Maríi Sabiny. W pół godziny po pierwszym spożyciu grzybów poczuł, że staje się lekki jak piórko i unosi się w powietrzu, zaczęło mu się wydawać, że przenosi się do innego świata. „Szare węże falowały rytmicznie, skupione na czerwonym tle. Doznaniom towarzyszył lęk, uczucie gorączki oraz odruchy nudności. Potem pojawiły się kolorowe wizje: perskie dywany, chińskie tkaniny przetykane złotem, orientalne brokaty, wszystko w ciszy, absolutnej ciszy wysokich gór i gwiezdnych przestrzeni. Powracał świat małych robaczków, filigranowych, biała żelatyna, bulgotanie zgnilizny. Falujące węże miały oczy pomniejszone, czerwone i zielone, które patrzyły przenikliwie, oczy, które przekształcały się w korony, w medaliony, w hinduskie zefiry, w kłujące kolce; wszystko zdawało się nieludzkie, z innego świata. Wypiłem eliksir mądrości, mądrość była we mnie. Stało się to tej jednej nocy. Wspiąłem się na szczyty Sierra Madre Occidental i na moich stopach wschodził czerwony księżyc, oświetlając kamienną ciszę. Poczucie wielkości nie opuszczało mnie przez godziny. Nie była to siła mej młodości, to był inny rodzaj siły, jakaś nowa mądrość, przenikająca jasność, zdolność poznania wszystkiego i posiadania wszystkiego, połączonych w uczuciu euforii i dzikiej radości, odczuwanej jakby to był prąd elektryczny. Bóg, byłem Bogiem! Po prostu byłem przeistoczony w jakiś wyższy byt, w geniusza, który przemawiał i miał do powiedzenia coś bardzo ważnego. Mówiłem, mówiłem na stojąco, na wdechu...Kim jestem? Nie jestem już tym, kim byłem. Ta ciągłość, ta spójność bytu rozpadła się na tysiąc kawałków. Jestem i nie jestem. Jestem tu i nie ma mnie. Jestem aktorem i widzem. Przyszedłem i jestem nieobecny, daleki od wszystkiego, jednakże jestem tu obecny i uczestniczę zdumiony w mej własnej metamorfozie.”

Indianie ofiarowali nam nie swój raj, ale swą wiedzę. Olbrzymie możliwości człowieka, jego ciała i ducha, możliwości zerwania pętających go ograniczeń, aby uwolnić się ze swego więzienia, aby rozwinąć się w swych różnorodnych i nieogarnionych osobowościach, które integrują naszą świadomość - zbiorową, minioną, zagubione ogniwa tysiącleci łączące nas z teraźniejszością, z jej obawami, poczuciem zagrożenia i siłami, a także z jutrem, z przyszłością, która jeszcze się nie zaczęła; z odkryciem w końcu tego, czego mógłby dokonać człowiek, jeśli zdoła się uwolnić od sił potworów, które stworzył we własnej wyobraźni.

Wnikając w głąb psychodelicznych doświadczeń, trudno oprzeć się wrażeniu, że w każdym z nas kryje się precyzyjny zapis doświadczeń wszystkich minionych pokoleń nie tylko człowieka - homo sapiens - ale całej historii świata ożywionego. Aby do niego dostać, trzeba znaleźć odpowiedni klucz. Wydaje się, że Indianie z Huautla de Jiménez taki klucz znaleźli, znajduje się w naturze, w hongos enteógenos - przy ich użyciu od niepamiętnych czasów stosują najbardziej uniwersalny sposób uzdrawiania przez katharsis - oczyszczenie ciała i duszy.

Ostrzeżenie! że nie poleca się zażywania psylocybiny osobom chorym na schizofrenie i inne cieżkie zaburzenia psychiczne. Znajdują się one w grupie większego ryzyka, Zażywanie psylocybiny może wywoływać m.in. HPPT, psychozę, a także zmiany postrzegania kształtów i kolorów, które mogą się utrzymywać nawet przez kilka lat.